Przeprawa rzeką pamięci. Spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki – Andrzej Stasiuk „Przewóz”
Tak. Nie zrobiłem nic. Ponieważ łatwiej być zjawą, niż zajmować się życiem. Łatwiej błąkać się pośród minionych dni, które zastygłe i znieruchomiałe, już nigdy, przenigdy, nie zadadzą nam ran.
Andrzej Stasiuk, „Przewóz”
W dobie nienasyconej komercji, obliczonego na zysk rozdmuchiwania często niezasłużonego, ale rentownego sukcesu, surowej buchalterii rynku wydawniczego tęsknimy za czymś, co nie daje się zatrzasnąć w czworoboku sztywnych ram i spłaszczających klasyfikacji. Uzmysławiając sobie brak, rozglądamy się w oczekiwaniu na wyraźny głos tych, których twórczość znamionuje bezkompromisowość, wyrazistość, a spośród wierszy przebija klarowność głosu twórcy, doskonale wiedzącego, co chce powiedzieć i wypracował rozpoznawalną formułę artykulacji. Do takich artystów niewątpliwie należy Andrzej Stasiuk, którego najnowsza powieść pt. „Przewóz” ukazała się po 12 latach od publikacji „Taksimu” i którą omawiać będziemy podczas następnego spotkania DKK, we wtorek, 28 września o godzinie 18.00. Czy to zbieg okoliczności, że data spotkania nastąpi trzy dni po kolejnej rocznicy urodzin Pisarza?
Nie można rzec, by Autor zamilkł. Podczas lat dzielących nas od wydania poprzedniej powieści otrzymaliśmy zbiory opowiadań, prozę balansującą na pograniczach gatunków, oscylującą wokół zabarwionego nostalgią i podtonami goryczy oraz – do pewnego stopnia, lecz pomimo wszystkiego – zgody, wyjątkowego rodzaju protokołu czy raportu z podróży, w czasie i przestrzeni. Magnetyzująca siła twórczości Stasiuka polega na wyrazistej sugestywności, silnemu natężeniu subiektywizmu i czegoś, co możemy określić jako niezrównany talent hipnotyzerski. Lektura staje się tym samym literackim transem, bowiem Stasiuk, pisząc, maluje przed nami szerokie naturalistyczne pejzaże i skondensowane mikroświaty, opisując z właściwą sobie plastyczną zmysłowością rzeczywistość z różnorakich perspektyw czasowych tak, że Czytelnik odczuwa je całym sobą. „Przewozem” Autor zabiera nas do czerwca 1941 r., przenosząc zarazem nas w przestrzeń transgresyjną – granice wyznaczane przez Bug, obsiadłe wojskami niemieckimi i sowieckimi są migotliwe, jak niejednoznaczną jawi się cieniutka nić odgradzająca szabrownika od partyzanta. Lecz to nie jedyne linie podziału – daremnego zresztą wobec zmienności.
Dynamika drogi, nieustannego przemieszczania się i zmian, cicho przyczajona wieś ustępująca niespodziewanie wieżowcom, rozmycie między zbrodnią – mordowania ludzi i zabijania zwierząt – miesza się z wtrętami felietonistycznymi, medytacyjnością, kontemplacją szczegółu i wirtuozerską zabawą frazą, często krótką, dosadną oraz stylizacją językową. Dialogi i opisy scen mają w sobie niespotykaną soczystość, skłaniając do rozsmakowywania się w niepowtarzalnym stylu. Wojenne pogranicze, ujęte na peryferiach czasu to tylko wyimek, ponieważ przywołanie wydarzeń z 1941 r. mieści w sobie rejestr wspomnień, pozostający jednak tylko próbą odtworzenia tego, co było, gonitwą za utraconą przeszłością, zainteresowaniem sprawami wielkiego świata – bo o ile poprzednim pokoleniom nie pozostało do rozpamiętywania nic poza tragedią Wielkich Wojen, o tyle malcy, dorastający na pogorzeliskach i pobojowiskach mieli wówczas o wiele bardziej fascynujące sprawy, jak choćby podziwianie i chłonięcie wszystkiego, co wokół. Dominuje naturalizm i wrażeniowe portretowanie wojny, jako czegoś najzupełniej banalnego oraz wskazanie na akcydentalność zderzających się losów. Stykamy się także z odwróceniem do przeszłości, nawet nie tyle jako próbą odtworzenia i dookreślenia siebie, ale jako usilne starcze poszukiwanie wzruszeń, na które życie zdążyło już uodpornić.
Andrzej Stasiuk dał nam się wielokrotnie poznać jako sztukator przeszłości ze skrawków materii, wirujących dokoła, jak niechciany wzburzony osad. Mamy nadzieję, że kolejne spotkanie DKK nad powieścią pt. „Przewóz” objawi nam pisarza, jako Twórcę stale pozostającego w bezkresie przestrzeni minionych, a przywracanych słowem czystym, wręcz organicznym, kształtującym kontrasty, uderzając okrucieństwem banalnym aż do bólu w swej zwykłości. Ucieczką od klisz i utrwalonych w tradycji literackiej mitologizacji czy heroizacji historii porywa, wskrzeszającego to, co minione, nie pokazując jednak, na ile, a być może nigdy zupełnie…