Pierwsze spotkanie DKK Małego Czytelnika. Magdalena Kiełbowicz „Huczy jak w ulu”
W piątkowe popołudnie, 27 maja najmłodsi miłośnicy książek spotkali się w Bibliolandii, by podzielić się wrażeniami z pierwszej wspólnej lektury DKK Małego Czytelnika. Dyskutanci świeżo ukończyli książeczkę, uczącą, że każdy człowiek ma swoją własną historię, którą warto się dzielić i warto ją poznawać. Wielobarwna mozaika portretów opowiadanych z perspektywy ciekawej świata dziewczynki przynosi moc śmiechu i mnóstwo wzruszeń oraz uczy, że przygoda czeka na nas tuż za rogiem. Wystarczy uważnie patrzeć. Nie mogliśmy chyba wybrać piękniejszej i bardziej adekwatnej publikacji na naszą pierwszą wspólną lekturę DKK, niż „Huczy jak w ulu” Magdaleny Kiełbowicz. Towarzystwo głównej bohaterki, ośmioletniej Uli, jej ujmujący optymizm, spostrzegawczość, inteligencja oraz wiara w magię książek sprawiły, że pierwsze lody stopniały niepostrzeżenie, a nasze spotkanie upłynęło w przyjemnej atmosferze.
Dzięki książce „Huczy jak w ulu” przenosimy się na ulicę Makową. To tutaj mieści się stara kamienica, w której mieszka sympatyczna Ula Hernik, wcielająca się w rolę naszej przewodniczki. Bezpośrednia, rezolutna i pełna energii dziewczynka bez zahamowań wprowadza nas do swojego życia, umiejętnie kreśląc portrety osób, które są jej w jakiś sposób bliskie. Ula zjednuje sobie względy swoją… zwyczajnością. To dziewczynka, z którą wyjątkowo łatwo się identyfikować – marzycielka, bystra obserwatorka rzeczywistości i co więcej – interpretatorka widzianych zjawisk. To, czego z pewnością nie można jej odmówić, to niepohamowana fantazja oraz ciekawość świata.
Za początek naszego spotkania przyjęliśmy niezobowiązujące sprawdzenie, jak dobrze znamy treść książki. Okazuje się, że Dzieci nie miały najmniejszego problemu z udzieleniem odpowiedzi na pytania w quizie, przygotowanym przez Moderatorkę DKK, Panią Joannę Jezuit. Wbrew pozorom, nielinearna fabuła nie ułatwiała zadania, lecz Dzieci doskonale znały szczegóły życia mieszkańców kamienicy przy ulicy Makowej. Razem z Ulą podpatrywaliśmy rodzinę dziewczynki: rodziców, dziadków, rodzeństwo oraz ciocię Halinkę, która w oczach dziecka jest przedstawicielką określonego gatunku ludzi i to wcale nie w pozytywnym tych słów znaczeniu. Pojawia się również cała galeria sąsiadów, piesek Rufus, jogin i piraci… W książce odnajdujemy szeroki przekrój osobowości, postaci w różnym wieku i najprzeróżniejszych profesji. Ula wprowadza swojego odbiorcę także w sytuacje trudne, choć przecież nieuniknione: zawał dziadzia, pobyt w szpitalu oraz śmierć.
Konstrukcja książeczki stanowi doskonały pretekst do rozmowy o naszych małych społecznościach. Nie mogliśmy nie wykorzystać takiej okazji, więc chętnie dzieliliśmy się swoimi doświadczeniami, dokonując przekroju naszych dzielnic, kamienic, najbliższego otoczenia, na wzór diagnozy, którą przeprowadza Ula. Przecież domy i okolice naszych Dyskutantów są nie mniej intrygujące! Swoje doświadczenia i spostrzeżenia dzieci wizualizowały, rysując swoje domy, portretując rodzinę, najbliższych i znajomych w charakterystycznych sytuacjach, znakomicie odzwierciedlając ich nawyki i znamienne cechy.
Pierwsza wspólna lektura przyniosła nam cenną lekcję, że codzienność sama w sobie jest niezwykle fascynująca i wcale nie potrzeba przełomowych wydarzeń czy atrakcji, by taką była. Pasjonujące jest absolutnie wszystko, zwłaszcza jeżeli potrafimy dostrzec to, co umyka oczom innych. „Huczy jak w ulu” to jednocześnie książeczka, ucząca dzieci, że pozorny chaos i gwar podlegają w gruncie rzeczy określonym regułom, a ci, którzy towarzyszą nam na co dzień, pozwalają nam je znosić.
Rozmowom o przygodach małej Uli towarzyszył słodki poczęstunek, a Dzieci otrzymały notesiki i długopisy. Które być może posłużą im do zapisywania tego, co przykuje ich uwagę. Już niebawem kolejne spotkanie, tym razem przy książce Marcina Pałasza pt. „Elf i pierwsza gwiazdka”. Do zobaczenia!