Kakao, cynamon i poszukiwania – Jorge Amado – wybitny zapominany

Powiedzieć, że całe dziesiątki, jeżeli nie setki wybitnych artystów pogrążyło się w krzywdzącym nieistnieniu zapomnienia, to nic nie powiedzieć. Niestety, pamięć należy do rezerwuarów tyleż przepastnych, co wybiórczych i nietrwałych, zatem potrzebuje od czasu do czasu powiewu świeżości. Szczęśliwie, półki biblioteczne posiadają znamiona skarbców chroniących to, co bieg lat i kapryśnych trendów zwykł odbierać. Dziś chcielibyśmy przywrócić Waszej pamięci postać twórcy wybitnego, jednego z tych, którzy wspiąwszy się na szczyty panteonu wiecznych pretendentów do Nagrody Nobla, przeistoczyli się w puste hasła krzyżówkowe. Kto bowiem z miłośników krzyżówek panoramicznych waha się przed hasłem „Autor powieści Kakao”? Jorge Amado, bo o nim mowa, urodzony 10 sierpnia 1912 roku w Itabunie, w brazylijskim stanie Bahia, wczoraj obchodziłby urodziny. Korzystając z pretekstu, w ramach urodzinowego toastu, poznajmy więc bliżej wirtuoza pióra, mianowanego „Ojcem stereotypu”, pisarza i ścieżki jego rozwoju.

Dzieciństwo spędzone w majątku swych rodziców, plantatorów, stało się dlań niewyczerpanym źródłem inspiracji, zapoczątkowując „cykl kakaowy”, przy czym w zmiennych proporcjach i konwencjach będzie on wracać na przestrzeni całego dorobku pisarskiego. Niezaprzeczalnie, w powieściach Amado, niezależnie od tego czy mamy do czynienia z przejmującą dosadnością naturalistycznych opisów, czy przesyconymi zmysłowością i sugestywnym erotyzmem scenami, zapach i zestroje barwne odmalowanymi są tak sugestywnie i potężnie oddziałujące, że Czytelnik zanurza się w materii powieści całym sobą, skończywszy lekturę wciąż poszukując uwolnionych wrażeń. Jorge Amado jako szesnastoletni chłopiec, już wtedy wykazujący zapędy kontestatorskie, opuszcza rodzinny Ilheus i podejmuje się pracy w drukarni jako zecer, po czym pochłania go Rio de Janeiro, gdzie studiując, równocześnie podejmuje się dziennikarstwa. Debiutuje w wieku 19 lat, przy czym, co symptomatyczne dla jego prozy, aż do roku 1956, mocno się angażuje politycznie, śmiało i mężnie opowiadając się za otwartą walką z wyzyskiem i polityką ówczesnego dyktatora Brazylii, Vargasa. Jego książki palono, a te, które kupione potajemnie ocalały, przekazywano sobie z rąk do rąk, przeistoczone w „broń w walce o demokrację i postęp”. Lecz nawet po śmierci Stalina determinującej swego rodzaju przebudzenie i uwolnieniu się od płomiennych dogmatycznych naleciałości oraz wyswobodzeniu z ograniczających perspektywy wąskich ideologii, Amado wciąż stanowczo i z przekonaniem wskazuje na to, co ważne, surowość i swoistą twardość stylu zaprawiając sowicie humorem, monochromatyczność i szaroburość zamieniając na różnobarwność a proletariackie i socrealistyczne konwencje odczarowując w potoczyste, wręcz gawędziarsko-jarmarczne opowieści, bogato inkrustowane wtrętami innych gatunków, takich jak samby, ronda, romance, ABC[i], a ta niejednorodność odzwierciedla wewnętrzne, oparte na dysonansach, zróżnicowanie społeczeństwa.

Bowiem społeczeństwo brazylijskie, jakie z błyskotliwością i przenikliwością portretuje dla nas Amado – a więc w gruncie rzeczy w momencie kształtowania się państwa – jest istną rozmigotaną, ruchliwą mozaiką. Ludność napływowa, licząca na prędkie wzbogacenie się dzięki kakao, to konglomerat osób ze wszystkich stron świata i z wszystkich klas społecznych. Kunszt pisarski polega na umiejętności zaprezentowania panoramy społeczeństwa i celnej, nie nużącej charakterystyce wszystkich jego warstw. Znakomity i imponujący zręcznością wizerunków przekrój otrzymujemy w opowiadaniu „Pot”, gdzie narrator przeprowadza nas przez amfiladę kolejnych pokoi ze 116 maleńkich cel-umieralni i sypialni 600 mieszkańców kamienicy o numerze 68, walczących o przetrwanie. Ciasnota, ubóstwo, gehenna obserwacji agonii własnych marzeń, desperackie szamotanie się w bezsilności, odbywa się do akompaniamentu gruźliczego kaszlu, wróżącego niechybną śmierć, złowieszczego charkotu głuchoniemej Sebastiany, sycącej się cudzym nieszczęściem, niemowlęcego płaczu i lamentu matek oraz wdów. Widzimy artystów bez szansy na sławę, kobiety skazane na nierząd, komiwojażerów-poliglotów bez towaru, paranoików żyjących przeszłością i anarchistycznych agitatorów, żebraków, utracjuszy i okrutników. W tym, jak i przedstawionym w powieści „Jubiaba” czy „Kakao” świecie zobaczymy sfory małych Murzyniątek i Mulaciątek pochłonięte krwawymi sporami, wiecznie głodne i atawistycznie obarczonymi nienawiścią i miłością do kakao, rośliny tylez życiodajnej, co wyniszczającej. Pojawi się w twórczości Amado również wątek miłości zakazanej, przeklętej, ucieleśnianej poprzez jasnowłose piękności – jak Maria, córka fazendera z „Kakao” czy Lindinalva z „Potu”. Córki traktuje się tu jak żywicielki, lecz synów – jako „niewypłacalnych dłużników rodziny”. Czytelnik staje tu przed otrzeźwiającym, bolesnym wyzwaniem dla swej wrażliwości, patrząc na tych, którzy „urodzili się pokonani”, a Autor z wirtuozerią przybliża nam reifikację człowieka w świecie, gdzie uprzywilejowanymi stworzeniem staje się szczur czy żmija, lecz nie istota ludzka. Bohaterowie Amado trawieni są poczuciem wiecznego braku, który gna ich do poszukiwań i początkowo, tendencyjnie będzie to uświadomienie swojej wartości jako bojowników o wolność i równość, walkę o postęp. Później – sfera dojrzałości, wyboru, podjęcia tej właściwej decyzji.

Warto zestawić ze sobą równoległą lekturę pierwszych powieści Jorge Amado z lekturą dzieła wręcz idealnego na rozpoczęcie swojej z nim czytelniczej przygody – która z pewnością będzie literacką ucztą – mianowicie powieścią pt. „Gabriela, cynamon i goździki”. Pierwsze jej tłumaczenie brzmiało „Gabriela: kronika pewnego miasta interioru”, lecz nowsze zapowiada, że będzie to dzieło wielowątkowe, aromatyczne i upajające. Czytelnik udaje się do Ilheus w roku 1925, które ówcześnie jawi się areną zmagań konserwatywnej władzy upostaciowanej przez osiemdziesięcioletniego Ramiro Bastosa i przybysza, Mundinho Falcão. Poznajemy Naciba, wysokiego Syryjczyka, o aparycji „zdetronizowanego sułtana” dotkniętego kataklizmem utraty kucharki i prześliczną Gabrielę, bezprzytomnie kochającą wolność. Budujemy szopkę z siostrami Dos Reis, gdzie na scenę biblijnych wydarzeń wkracza Lenin, Wiktor Hugo i roznegliżowane gwiazdy kina. Widzimy przemianę profesora Jozuego z sentymentalnego poety w aktywistę walczącego piórem i zaśmiewamy się rorozpuku czytając znakomite dialogi. W pewnym momencie jednak milkniemy, bowiem uzmysławiamy sobie prawdziwość i słuszność słów bohaterów. Włóczymy się od baru „Vesuvio” do klubu „Progresso” i pojmujemy, że nie istnieje żaden kontrast między mieszkańcami miasta, tętniącego plotkami i spragnionego sensacji. To powieść o miłości i docieraniu do zrozumienia, własnej tożsamości oraz potrzebie pozostawienia przestrzeni ukochanej osobie, historia wolności i postępu w szerokim ujęciu – albowiem dotyczy on również samopoznania.

Jeden z bohaterów powieści wypowie znamienne słowa:

„Najgorsza rzecz w świecie, to jak człowiek sam nie wie, co ma zrobić.”[ii]

Prawda – podpowiadamy – czytajcie i nie wahajcie się sięgać po pisarzy z krajów dotychczas marginalizowanych, omijanych. Dajcie się porwać w literacką, odurzaj


[i] Gatunek utworu, w którym poszczególne wersy zaczynają się od kolejnej litery alfabetu, często dosyć niskiej wartości literackiej, upamiętniającej lokalnego bohatera, za to dostarczające rozrywki i oddziałujące na wyobraźnię. Stać się postacią ABC należało do marzeń Antonia Balduina, bohatera powieści pt. „Jubiaba”.
[ii] Jorge Amado, Gabriela, goździki i cynamon, Filia, Poznań 2015, s. 293