Spotkanie DKK – Margaret Mazzantini „Morze o poranku”

Beletryzowanie aktualnych kwestii, zwłaszcza tych najdotkliwszych, częstokroć nieskrystalizowanych jeszcze w pełni, grozi surową krytyką. Pomawia się twórców o żonglerkę łatwymi figurami narracyjnymi, efekciarstwo, przejrzysty klucz interpretacyjny czy zbyt natarczywą tendencyjność, łączoną z inwazyjnym graniem na emocjach. Margaret Mazzantini przyzwyczaiła swoich Czytelników do powieści wyrafinowanych, komponowanych z synestezyjnych scen, łączących się w nieoczywiste, bolesne historie. „Morze o poranku” to powieść, na której kartach rozpięta jest historia niewinności zduszonej u zarania, podejmująca problem współczesnego uchodźctwa. Na ile fikcyjna historia, operująca figurami doskonale już znanymi, by nie rzec – ogranymi – nas zaskoczy? Co nam uzmysłowi? Czy rzeczywiście pewne tematy zdolna jest pomieścić bez trywializacji i fabrykowania schematów jedynie literatura faktu? Te wszystkie pytania powrócą do nas podczas kolejnego spotkania DKK, w ostatni dzień i w ostatni wtorek miesiąca, 31 maja o godz. 18.00 w MiPBP w Dębicy.

„Morze o poranku” to powieść przepiękna z punktu widzenia literackich estetów, poszukujących doskonałych, dopracowanych na jubilerską modłę kunsztownych zdań. Jednakże ten, kto sięga po powieść córki pisarza i malarki otrzymuje również piękno bolesne. Nie jest to opowieść pisana jedynie dla pracy ze słowem, choć świadomość tworzywa ma autorka wybitną i każdy, kto miał styczność z prozą oraz dramatem Mazzantini zastyga pod wrażeniem plastycznej wyobraźni oraz warsztatu. Siłą jej twórczości są emocje. W „Morzu o poranku” substancją, którą przesyca słowa będzie bezkresne cierpienie, dojmujące, niezwalczone, odarte z wszelkiej nadziei. Pisarka, nie stroniąca od sięgania po tematy nieoczywiste, tym razem posłuży się figurą sprawdzoną dla wywoływania w odbiorcach współczucia, może trwogi, a z pewnością – niezgody na zastaną rzeczywistość. Główny bohater, Farid, uosabia kruchość i czystość, nie mające szans na rozsmakowanie się w życiu, ponieważ po prostu już teraz, na progu dojrzałości, należy do śmierci. Chłopczyk gubi swój amulet, który na włoskiej plaży znajduje kolekcjoner pamięci, zbieracz strzępków świadectw o skreślonym życiu, Vito. Rozpięta między bohaterami nić otwiera podwójną narrację, ukazującą biografie uchodźców z dwóch perspektyw.

Margaret Mazzantini, oddając głos uchodźcom, przygniatanym imperatywem poświęcenia, podsuwa czytelnikowi obraz Włoch i Libii, wiodąc od pierwszych dziesięcioleci, poprzez lata 70. ubiegłego stulecia aż do znanych nam z serwisów informacyjnych straceńczych przepraw morskich. Autorka nie wydaje się budować emocji w zwykłym tych słów rozumieniu – u niej olbrzymi ładunek uczuciowy ma siłę rażenia lawiny albo fali przypływu. Naraża to na znużenie, owszem, ale nie można odmówić prozie Mazzantini zaprawionej goryczą prawdy urody. Poetyckie metafory zderzają się z ciernistą drastycznością konkretu. Magia, idylla łamią się w zderzeniu z bezwzględnością wojny. W budowaniu świata przedstawionego, opartym na nawarstwianiu zderzeń, brak jednak nielogiczności czy niespójności. Przeciwnie: w esencjonalnej powieści, baśniowość, ścierająca się z krwawością ofiar  sytuuje nas w centrum wyjątkowo silnie wybrzmiewających scen, obrazów, wrażających się pod powieki czytającego swoim wyrazistym kolorytem, giętkością linii, rozumianej jako przedstawienia wyjątkowo sugestywne. Absurdalna jest tu rzeczywistość, z której czerpie autorka, nie zaś fabuła jej powieści.

„Morze o poranku” ujrzymy więc wzburzonym, a gładka tafla powinna nas zaniepokoić. Jak głęboko pozostanie w nas historia Farida? Ile ówczesnych doświadczeń i zaniedbań ujrzymy w morskim zwierciadle? Jak wybrzmi powieść w konfrontacji z wyobrażeniami o obecnym kryzysie migracyjnym? Wszystko wyjaśni się podczas kolejnego spotkania DKK.