Spotkanie DKK – Jeanine Cummins, „Amerykański brud”

„Amerykański brud” należy do książek ocienionych aurą skandalu i prowokacji. Jeszcze nie znając treści utworu Czytelnik musi mierzyć się z zasłyszanymi zarzutami, a następnie rozszczepić lekturę na samodzielne przekonanie się o walorach literackich bez zewnętrznych naleciałości. Z pewnością nie należy to do najłatwiejszych zadań, zwłaszcza biorąc pod uwagę medialny szum wokół najnowszej powieści Jeanine Cummins i eskalującą krytykę. Dla wielu nie do przyjęcia, nonkonformistyczna i oparta na krzykliwej manifestacji promocja powieści, operująca wyrazistymi symbolami w pewnym momencie została nawet przerwana. Samą autorkę, pomawia się o brak praw do poruszania kwestii doświadczenia meksykańskich imigrantów. Polaryzującą, niewątpliwie trudną i szokującą powieść będziemy omawiać podczas najbliższego spotkania DKK, we wtorek, 30 listopada o godz. 18.00. 

Jeanine Cummins to amerykańska autorka, urodzona w 1974 r. w hiszpańskiej Rocie. „Amerykański brud” to czwarta powieść autorki. Kanwą Jeanine debiutu pisarskiego stała się zbrodnia popełniona na kuzynach, wiodąc twórczynię ku tematom peryferyjnym, gorzkim i złożonym, odrzucającym poprzez dojmujące bestialstwo i rozdzierającą bezsilność. Poruszając się po mrocznym obszarze ludzkiej deprawacji, autorka zabiera głos w dyskusji nad utratą i walką o tożsamość, koniecznością ucieczki, bezradnością i bezsilnością, wykorzenieniem. W wieloznacznym tytule najnowszej publikacji niektórzy dopatrują się metafory wszechogarniającego zepsucia, skorodowanego systemu państwowego, odczłowieczającego i wykorzeniającego. Inni pod jego grubą, wciąż nawarstwiającą się skorupą dostrzegają nadzieję.

„Amerykański brud” to powieść, której nie można odmówić dynamiczności, a samej autorce – sprawności w budowaniu napięcia. Intensyfikowane natężenie zwalnia w momentach, gdy pisarka pragnie wypowiedzieć własne sądy. Opisując Meksyk z własnej perspektywy czyni swoich bohaterów figurami, w których dykcji pobrzmiewa echo opinii samej autorki i wydaje się, że raczej nie powinniśmy mieć jej tego za złe. Owszem, niekiedy bohaterowie zdają się tracić wyrazistość, rozmywać się w bezkresie okrucieństwa i bezradności, lecz mimo wszystko, całość nie traci wyrazu. Czytelnik od pierwszych stron zostaje wciągnięty w wir pędzących wydarzeń, ofensywnych dla wrażliwszego odbiorcy. Dołącza do księgarki z Acapulco i jej ośmioletniego synka, zmuszonych do ucieczki. Wraz z Lydią, musimy stawiać czoła permanentnemu lękowi, przenikającemu na wskroś. W konwencji, spajającej powieść sensacyjną z thrillerem oraz utworem demaskatorskim podążamy za uciekinierami. Jedynym ratunkiem dla ocaleńców z masakry kartelu narkotykowego, mszczącego się za praworządność i szczerość dziennikarza śledczego, jest ucieczka do Stanów Zjednoczonych. Lydia i Luca zmuszeni są do ustawicznego podejmowania wyborów i szybkiej adaptacji. Czytelnik zmaga się z wszechogarniającym napięciem, podczas którego przygląda się tak matce, jak i dziecku, które do swego dzieciństwa traci już wszelkie prawa. Postać Luki jest o tyle fascynująca, iż nosi znamiona dziecka-starca, przedwcześnie dojrzałego.   Rozpięcie pomiędzy thrillerem a wciąż nadbudowywaną akcją, obciążona ogromnym brzemieniem emocjonalnym stanowi pretekst do zabrania głosu w dyskusji na temat tragicznego doświadczenia meksykańskich imigrantów. Widzimy ich ojczyznę, oplecioną siecią kartelowych zbrodni, wojen narcos i braku poczucia stabilizacji, piętna inności. Cummins oskarżana jest, zwłaszcza przez krytykę latynoamerykańską o tendencyjność, rażącą stereotypowość, nadbudowanie paradoksów i uderzanie w ton uczuciowy, bez dbałości o wnętrze i pełnię utworu. Obwinia się ją o skrywanie pod kostiumem najlepszych intencji przeeksploatowanie klisz kultury, której nie ma prawa rozumieć. Czy rzeczywiście? O tym dyskutować będziemy już w przyszły wtorek, mając w pamięci przychylne recenzje takich geniuszów, jak Stephen King, Kristin Hannah czy John Grisham